27.07.2025
Można bezwarunkowo kochać swoje dziecko, ale nie zawsze je lubić. Przeczytaj o największym tabu rodzicielstwa i poczuj ulgę, wiedząc, że nie jesteś w tym sama.
Zdarzyło Ci się kiedyś, w środku chaosu, krzyku i kolejnej awantury o rozlane mleko, spojrzeć na swoje dziecko i pomyśleć: „Nie mogę Cię znieść”?
A zaraz po tej myśli poczuć falę gorącego wstydu i winy, która zalewa Cię od stóp do głów?
Jeśli tak, weź głęboki oddech. Nie jesteś okropnym rodzicem. Nie jesteś potworem. Jesteś normalnym, wyczerpanym rodzicem, który właśnie dotknął jednego z największych i najrzadziej omawianych tabu rodzicielstwa.
Niedawno na pewnym forum przeczytałam proste, ale przerażające pytanie: „Czy zdarza wam się czuć, że nie możecie znieść własnych dzieci?”. Odpowiedź była lawiną. Setki, jeśli nie tysiące głosów odpowiedziało jednym, potężnym „TAK!”. To zbiorowe wyznanie ulgi pokazuje, jak bardzo potrzebujemy o tym rozmawiać.
Pierwszą i najważniejszą rzeczą, którą musimy zrozumieć, jest fundamentalna różnica między miłością a lubieniem.
Miłość do dziecka jest głęboka, pierwotna i bezwarunkowa. To więź, która sprawia, że skoczyłbyś za nim w ogień. Ta miłość nie znika.
Lubienie jest powiązane z chwilą, z zachowaniem, z przyjemnością przebywania z drugą osobą. I tak jak w każdej innej relacji, nie zawsze musimy lubić osobę, którą kochamy.
Czy zawsze lubisz swojego partnera, gdy jest irytujący? Czy zawsze lubisz swojego najlepszego przyjaciela, gdy opowiada po raz setny tę samą historię? Oczywiście, że nie. Dlaczego więc oczekujemy od siebie, że będziemy nieustannie zachwyceni małym człowiekiem, który właśnie testuje granice naszego systemu nerwowego z siłą huraganu?
Uczucie „nie lubienia” swojego dziecka rzadko kiedy dotyczy jego osoby. Najczęściej to sygnał alarmowy, który wysyła nasz przeciążony umysł i ciało. Składa się na to kilka czynników:
Reagujesz na ZACHOWANIE, nie na dziecko. Nie lubisz krzyku, płaczu, bicia, marudzenia i niekończącego się „nie!”. To normalne, że negatywne zachowania budzą negatywne emocje. Nikt nie lubi przebywać z kimś, kto zachowuje się okropnie – nawet jeśli to Twoje własne dziecko.
Twoje baterie są na zerze. Rodzicielstwo to praca 24/7, bez urlopu i L4. Brak snu, brak czasu dla siebie, ciągłe bycie „na posterunku”, przebodźcowanie dotykiem i dźwiękiem – to wszystko prowadzi do wypalenia. Uczucie, że „masz dość”, jest często sygnałem, że to Ty, rodzic, potrzebujesz natychmiastowej przerwy i naładowania baterii.
To tylko faza (która wydaje się wiecznością). Każdy, kto przeżył bunt dwulatka, kryzys trzylatka („threenager”) czy humorzasty okres nastolatka wie, że są etapy, które po prostu trzeba przetrwać. Twoje urocze, przytulające się dziecko może na kilka miesięcy zamienić się w małego dyktatora. To minie. Ta świadomość nie usuwa frustracji, ale daje nadzieję.
Kiedy dopada Cię to uczucie, najważniejsze to nie dać się porwać fali wstydu. Zamiast tego, spróbuj kilku konkretnych kroków:
Daj sobie 5 minut przerwy. Jeśli to bezpieczne, wyjdź do drugiego pokoju. Zamknij na chwilę drzwi do łazienki. Oprzyj czoło o zimną szybę. Oddychaj. Te 300 sekund może uratować resztę dnia.
Nazwij uczucie (tylko dla siebie). Powiedz sobie w myślach: „Jestem teraz potwornie sfrustrowany/a i nie lubię tego zachowania. To uczucie jest OK i zaraz minie”. Uznanie emocji zmniejsza jej siłę.
Zmień otoczenie. Czasem wystarczy wyjść na 5 minut na balkon albo zabrać dziecko na krótki spacer dookoła bloku. Zmiana scenerii potrafi zresetować napięcie u wszystkich.
Obniż poprzeczkę. W trudny dzień odpuść. Obiad z mrożonki jest OK. Dodatkowa bajka jest OK. Nieposprzątane zabawki są OK. Twoje zdrowie psychiczne jest ważniejsze niż idealny porządek.
Szukaj połączenia, gdy burza minie. Kiedy emocje opadną (u Ciebie i u dziecka), znajdź chwilę na odbudowanie więzi. Przytulenie bez słów, wspólne czytanie, przeprosiny, jeśli poniosły Cię nerwy. To pokazuje dziecku (i Tobie), że miłość jest silniejsza niż chwilowa złość.
Pamiętaj, to, że czasem nie lubisz swojego dziecka, nie czyni Cię złym rodzicem. Czyni Cię człowiekiem. To, że potrafisz nazwać to trudne uczucie i szukasz sposobów, by sobie z nim poradzić, świadczy o Twojej ogromnej sile i samoświadomości, a nie o porażce. Nie jesteś w tym sam/a.